OPIS
„DOLNE PARTIE – MUSICAL INTYMNY”
I PREMIERA / LISTOPAD 2004
Teatr Zakład Krawiecki we Wrocławiu
II PREMIERA/ SIERPIEŃ 2010
Teatr Scena Współczesna w Warszawie
II PREMIERA/ GRUDZIEŃ 2012
ME/ST TEATR w Warszawie
„Dolne Partie – musical intymny” to podróż do kobiecego świata intymności.
Ten godzinny mini-musical jest grany nieprzerwanie od 2004 roku. Ma swoich stałych fanów, którzy sztukę widzieli kilka lub kilkanaście razy.
Akcja spektaklu rozpoczyna się w momencie, gdy bohaterka postanawia pójść na warsztaty, na których podobno można odkryć swoją kobiecość.
Jak się okazuje, nic nie dzieje się na tych warsztatach tak, jak przewidywała.
„Dolne Partie – musical intymny” bawi, uczy, daje do myślenia a przede wszystkim otwiera na trudne tematy, dotyczące seksualności, dojrzewania, intymności i godności kobiecej.
Musicalowa forma sztuki sprawia, że poruszane przez aktorki tematy tabu
stają się bardziej dostępne, okazuje się, że można zaśpiewać piosenkę
o intymności w rytmie rock`n`roll lub w hip-hopowym stylu
opowiedzieć o dojrzewaniu.
„Dolne Partie – musical intymny” to doskonały sposób na spędzenie damsko-męskiego wieczoru w teatrze. Panie poczują więcej odwagi w mówieniu o swojej intymności a panowie usłyszą, może po raz pierwszy, rozmowy zarezerwowane wyłącznie dla kobiecych spotkań.
tekst /reżyseria /muzyka : Szymon Turkiewicz
scenografia / kostiumy : Magdalena Engelmajer
występują :
Dagmara Bąk /Monika Pęconek , Magdalena Engelmajer, Anna Maria Guzik,
Aleksandra Tomaś
PRASA
RECENZJA spektaklu „DOLNE PARTIE – musical intymny”
RECENZJA PO POKAZIE NA FESTIWALU TEATRÓW OGRÓDKOWYCH W WARSZAWIE
Godzina spędzona z czterema zdolnymi aktorkami w „Dolnych partiach – musicalu intymnym” Teatru Zakład Krawiecki z Wrocławia to lekcja przełamywania tabu obyczajowego. Zażenowanie obserwatora mogą budzić wcale nie teksty i działania sceniczne, lecz reakcje poszczególnych widzów, kobiet i mężczyzn.
Widowisko opowiada dokładnie o tym, co zapowiada w tytule. Szymon Turkiewicz tworząc scenariusz zaledwie inspirował się jednym z rozdziałów głośnej swego czasu książki „Monologi waginy” Amerykanki Eve Ensler. Bo jak sam wyjaśnia, „nasz spektakl to musical z piosenkami i prawdziwymi wyznaniami aktorek”. Pruderyjnie pominę niektóre szczegóły, zwłaszcza że Teatr Zakład Krawiecki oberwał już swoje od różnych środowisk za tę propozycję repertuarową.
Ważniejsze od wyliczania tutaj nazw intymnej części ciała niewieściego, co ma miejsce w widowisku, jest podkreślenie, że Turkiewicz dokonuje prowokacji w określonym celu. Na pewno nie po to, by tylko epatować seksem i w aurze skandalu przyciągnąć publiczność. Raczej by postawić diagnozę o najrozmaitszych zahamowaniach człowieka, pokazać rolę erotyki w jego funkcjonowaniu, powiedzieć głośno kiedy jest ona narzędziem zła, frustracji, a kiedy źródłem satysfakcji lub po prostu elementem normalności.
W musicalu Turkiewicza oglądamy cztery młode roztańczone i dobrze śpiewające aktorki. Trzy z nich są dziewczynami, które opowiadają swoje historie, niekiedy ponure, związane z seksualnością, własne inicjacje w tej materii lub tylko silne doznania. Czwartą postacią jest instruktorka fitness, do której tamte przychodzą z ogłoszenia – osoba pełna siły fizycznej i psychicznej, wypracowanej zresztą specjalnymi treningami. Prowadzi warsztaty świadomej kobiecości, powiedzmy to tak. Pamiętać należy, że rzecz rozgrywa się w realiach amerykańskich.
W realiach polskich, stołecznych odwagą wykazał się dyrektor Teatrów Ogródkowych, który zaprosił Teatr Zakład Krawiecki z Wrocławia. Andrzej Tadeusz Kijowski uprzedził zresztą widzów przed prezentacją, jaki ma ona charakter i dla jakiego wieku nie jest stosowna. Nie mógł wszakże przewidzieć, jak publiczność zareaguje na spektakl, a zwłaszcza na próby wciągania do uczestnictwa w grze. W pewnym momencie bowiem jedna z aktorek rozdała paniom na widowni kartki z pisakami, aby mogły, jeśli zechcą, narysować pewną intymną część. Na marginesie trzeba przyznać, że artystki z wyczuciem, nienachalnie ingerowały w prywatność widzów.
Spora grupa publiczności dała się wciągnąć w rozmowy i zwierzenia bohaterek, reagowała na sceniczne dialogi zupełnie jak dzieci w teatrze lalkowym, dopowiadała kwestie, podpowiadała. Także komentowała bez jakiegokolwiek skrępowania. Dla subtelnych estetów, których zachowania mieszczą się w granicach nawet szeroko pojętej normy, ten wieczór mógł być chwilami trudny.
Przedstawienie TZK broni się zawodowstwem, humorem i dobrym tempem. Aktorki zbierały oklaski za śpiew solo bądź w kwartecie i taniec. Autor przedsięwzięcia Szymon Turkiewicz skomponował dla nich prawdziwie musicalową muzykę.
Anna Sobańska-Markowska (recenzja dla www.tvp.pl)